Lalka streszczenie

Źródło: zdjęcie po lewej: Bolesław Prus / zdjęcie po prawej: Lalka, strona tytułowa, 1890 [oba zdjęcia: https://pl.wikipedia.org/, domena publiczna]

BOLESŁAW PRUS

LALKA

STRESZCZENIE

Tom I

I. Jak wygląda firma J. Mincel i S. Wokulski przez szkło butelek?

Rzecz dzieje się w 1878 roku w Warszawie. Akcja rozdziału toczy się w renomowanej jadłodajni. Przedmiotem żywego zainteresowania obecnych tam warszawskich kupców i inteligencji jest przyszłość sklepu Mincla i Wokulskiego oraz bieżące wydarzenia w Europie. Zebrani w lokalu mężczyźni przewidują upadek sklepu, a Wokulskiego uważają za awanturnika o niespokojnym charakterze. Nawiązują do jego wyjazdu na wojnę turecką z majątkiem odziedziczonym po zmarłej żonie. Odmiennego zdania jest ajent handlowy, pan Szprot. Według niego Wokulski to człowiek skryty i dumny. Radca Węgrowicz opowiada o tym, że zna go już od 18 lat. Z jego relacji dowiadujemy się, że w 1860 roku Wokulski był subiektem u Hopfera (w branży win i delikatesów). Następnie podjął naukę w Szkole Przygotowawczej. Za dnia pracował więc przy bufecie, a nocami się uczył. Potem Wokulski zdał egzamin wstępny do Szkoły Głównej. Po około roku zrezygnował jednak z nauki. Następnie brał udział w powstaniu styczniowym i przebywał na zesłaniu w Irkucku. W 1870 roku wraca do stolicy z niewielkim budżetem. Podejmuje pracę w sklepie Minclowej – znacznie starszej od niego wdowy, z którą wkrótce się żeni. Kobieta niedługo potem umiera. Wokulski dziedziczy sklep i cały jej majątek, ale niebawem wyjeżdża na wojnę robić interesy. Tymczasem – na przekór plotkarzom – sklep prosperuje coraz lepiej. Podczas nieobecności właściciela zarządza nim Rzecki.

II. Rządy starego subiekta

Ignacy Rzecki od 25 lat mieszka w skromnym pokoiku przy sklepie. Jego lokum – pomimo upływu czasu – wciąż wygląda tam samo. Podobnie jak nie zmieniają się zwyczaje i tryb życia Rzeckiego. To typowy samotnik. Każdego dnia wstaje o 6 rano, myje się i ubiera, parzy herbatę, wypuszcza swojego starego psa (o imieniu Ir), w końcu idzie do sklepu. Tak jest i tym razem. Rzecki jest już na miejscu. Analizuje plan dnia i robi przegląd towarów. Jako pierwszy zjawia się Klejn – jeden z trzech subiektów. Sklep zostaje otwarty. Mężczyźni prowadzą rozmowę, z której dowiadujemy się, że Rzecki jest zagorzałym bonapartystą, natomiast Klejn to wyznawca socjalizmu. Rozmowę przerywa wejście Lisieckiego, kolejnego subiekta. Zjawia się pierwsza tego dnia klientka chcąca kupić mosiężną spluwaczkę. Wkrótce wpada Mraczewski, trzeci subiekt. Młody mężczyzna jest jak zwykle spóźniony, co tłumaczy chorobą matki. Zaraz zajmuje się obsługą klienta, któremu sprzedaje kalosze, choć ten wcale nie był nimi zainteresowany. Około godziny pierwszej Rzecki zdaje kasę Lisickiemu (uważa go za najbardziej godnego zaufania) i idzie do swojego pokoju na obiad. Na przerwę wychodzi także Klejn, a potem reszta. O trzeciej wszyscy są z powrotem w sklepie, który jest czynny do ósmej. Po zamknięciu Rzecki robi jeszcze rozliczenie i planuje kolejny dzień. W każdą niedzielę wieczorem obmyśla zaś układ sklepowej wystawy na cały tydzień. Niekiedy budzi się w nim dziecko – wówczas stary subiekt nakręca wszystkie mechaniczne zabawki i obserwuje ich ruch, snując przy tym różne refleksje. W tym miejscu dowiadujemy się również, że Ignacy Rzecki rzadko opuszcza swój pokój. Zwraca uwagę ludzi. Zwykle jest uznawany za ekscentryka. Lubi leżeć na łóżku i patrzeć w okno. Marzy o dalekiej podróży. Po powrocie Wokulskiego planuje więc wyjechać gdzieś na całe lato. Często rozmawia sam ze sobą, pisząc w tajemnicy swój pamiętnik.

Rozdział III. Pamiętnik starego subiekta

Rozdział rozpoczyna się od refleksji Rzeckiego – stary subiekt mówi o zgubnym wpływie mody. Potem poznajemy jego życie i rodzinę. Ignacy mieszkał na Starym Mieście wraz z ojcem (za młodu żołnierzem, potem woźnym w Komisji Spraw Wewnętrznych) i ciotką. Jego ojciec przez całe życie czcił Napoleona – w całym domu porozwieszane były jego portrety, a nad łóżkiem wisiało popiersie cesarza. Mocno wierzył w ród Bonapartów, których uważał za zesłanych przez Boga. Ignacego ojciec uczył pisać i czytać. Każdego dnia przeprowadzał mu też musztrę – budził syna o świcie i trenował. W 1840 roku ojciec przedwcześnie umiera. Wkrótce Pan Raczek (dawny kolega ojca) żeni się z ciotką i oboje biorą pod opiekę Ignacego. Ten zaś jako 12-letni chłopiec zostaje subiektem w sklepie Minclów (zgodnie zresztą ze swoją wolą). Był to sklep kolonialno-galanteryjno-mydlarski, należący do Jana Mincla. Pracowali tam również dwaj synowie właściciela – Franc (odpowiedzialny za towary kolonialne) i Jan (odpowiedzialny za galanterię) – a także August Katz (odpowiedzialny za stoisko mydlarskie). Jan Mincel nie traktował zbyt dobrze swoich pracowników, karał ich i bił. Każdego ranka do sklepu przychodziła matka właściciela, chuda staruszka w żółtej sukni, która przynosiła im kawę i bułki. Ignacy spędził tam osiem lat. Jego każdy dzień był właściwie taki sam – wstawał o 5, żeby godzinę później otworzyć sklep. Potem zjawiali się pozostali pracownicy i w końcu klienci. Przez ten czas Rzecki bardzo zżył się z Minclem, który miał według niego tylko jedną wadę – nienawidził Napoleona. Po śmierci Mincla przez kilka lat sklep wspólnie prowadzili jego synowie. Potem podzielili się interesem. Franz został na Podwalu i przejął towary kolonialne, Jan przeniósł się zaś na Krakowskie Przedmieście z galanterią i mydłem. Ten drugi wkrótce wziął ślub z Małgorzatą Pfeifer, która – zostawszy potem wdową – wyszła za Stanisława Wokulskiego. Rzecki wspomina jeszcze z nostalgią, że niegdyś pryncypał był nauczycielem i ojcem swoich praktykantów w sklepie. Podczas gdy dziś kupcom chodzi wyłącznie o zyski.

Rozdział IV. Powrót

Jest marzec, niedziela, pada deszcz ze śniegiem, ulice stolicy opustoszały. Brzydka pogoda nie psuje jednak nastroju Rzeckiego. Subiekt ma świetny humor. Interesy idą bardzo dobrze, a wkrótce do Warszawy ma wrócić Wokulski. Ignacy w końcu po 25 latach będzie mógł wyjechać i odpocząć. Niebawem zresztą zupełnie niespodziewanie zjawia się Wokulski po ośmiu miesiącach nieobecności. Rzecki jest bardzo wzruszony, początkowo nawet go nie rozpoznaje. Panowie rozmawiają. Ignacy częstuje Stacha szynką, kawiorem i winem. Wokulski opowiada o swojej wyprawie. Zabrał ze sobą 30 tysięcy rubli, a przywiózł 250 tysięcy. Wszystko zarobił uczciwą i ciężką pracą, chcąc tym samym udowodnić, że sam jest zdolny do zarabiania – na przekór wszystkim, którzy wypominali mu, że wzbogacił się na majątku Minclów i spadku po żonie. Wokulski pyta o Łęckich. Dowiaduje się, że Łęcki zbankrutował, jego kamienica ma zostać zlicytowana, a w sklepie często kupuje na kredyt. Dopytuje też o pannę Łęcką – Izabela nie wyszła za mąż i raczej się na to nie zanosi (głównie z uwagi na jej duże wymagania i brak posagu). Wokulski mówi o tym, jak bardzo tęsknił. Porusza temat swoich uczuć budzących się do życia podczas bezczynnych chwil. Wspomina odczuwany smutek i jednoczesny uśmiech na twarzy, rozpacz i ucieczkę od ludzi, tęsknotę. Prosi o więcej wina. Tymczasem Rzecki domyśla się, że za jego wyjazdem nie stały tylko pieniądze. Potem obaj idą do sklepu. Wokulski jest zachwycony widokiem towarów. Ogląda księgę dłużników. Widzi dług Łęckich. Potem prosi Ignacego o spinki, krawat, kalosze i parasol. Nie ma jednak zamiaru oglądać sklepu, co wywołuje zdziwienie Rzeckiego.

Rozdział V. Demokratyzacja pana i marzenia panny z towarzystwa

Izabela Łęcka mieszka wraz z ojcem i kuzynką Florentyną w wynajętym mieszkaniu w Alejach Ujazdowskich. Zajmują tam osiem przestronnych, ciepłych pokoi. Dowiadujemy się też, że ojciec Izabeli, Tomasz był niegdyś bardzo zamożny. Majątek jednak stracił ze względów politycznych, a także wydając go na wystawne podróże i utrzymywane relacje z ważnymi osobistościami (bywał na europejskich dworach itd.). Obecnie Łęcki nie ma pieniędzy. Zrezygnował więc z wyjazdów i wycofał się  z towarzystwa. Odizolował się także od rodziny, która zaczęła traktować go z dużym dystansem. Wstąpił nawet do Resursy Kupieckiej, co wywołało ogólne zgorszenie. Jedyną pozostałością po towarzyskich stosunkach są bliskie relacje Izabeli z ciotką, hrabiną Karolową. Sama panna Łęcka opisana jest tutaj jako wyjątkowo piękna kobieta o niezwykłej urodzie, zgrabnej figurze i bardzo wymownym spojrzeniu. To kobieta rozmarzona o romantycznym usposobieniu, żyjąca od dziecka w luksusach i oderwaniu od rzeczywistości. Jej tryb życia jest zwykle nieregularny – Izabela często kładzie się spać o 8 rano, a o 2 w nocy siada do obiadu. Czas spędza na wizytach, spektaklach teatralnych, kolacjach, koncertach itp. Kiedyś doświadczyła strasznej burzy w górach i na morzu – nie podzielała jednak strachu innych, a wydarzenie potraktowała jako niesamowity spektakl natury. Litowała się nad biednymi, chociaż świat zwyczajny oglądała raczej z okna karety. Biedę uważa przy tym za karę za grzechy. Wielkie wrażenie wywołuje w niej wizyta we francuskiej fabryce żelaznej, którą porównuje ją do piekła. Wizytę tam uznaje zresztą za przełomowy moment – od tej chwili jeszcze bardziej kocha świat, w którym żyje. Izabela jest świadoma, że warunkiem utrzymania pozycji jest wyłącznie majątek i dobre nazwisko. Panna Łęcka wzdycha przy tym do stojącej w jej pokoju rzeźby greckiego Apollina. W chwili podobnego uniesienia ponad rok temu zobaczył ją zresztą Wokulski i z miejsca się zakochał. Izabela dotychczas odrzuciła wielu starających się o jej względy. Z czasem też zalotników było coraz mniej. Obecnie zaledwie dwóch stara się o jej rękę. To dwaj niezbyt młodzi, ale bogaci mężczyźni – baron i marszałek, którzy wzbudzają w niej obrzydzenie. Tymczasem hrabina namawia ją do wyboru jednego z nich na męża. Motywuje to trudną sytuacją materialną, w jakiej znalazł się Tomasz Łęcki. Należąca do niego kamienica ma zostać sprzedana. Ojciec ma też długi wekslowe. Hrabina informuje Izabelę, że ktoś wykupił weksle, podejrzewając o to hrabinę Krzeszowską. Łęcka jest gotowa sprzedać srebra i rodzinne pamiątki na spłacenie długu – byleby uniknąć sprzedania samej siebie.

Rozdział VI. W jaki sposób nowi ludzie ukazują się nad starymi horyzontami

Jest początek kwietnia. Pewnego dnia po południu Izabela czyta po francusku w swoim pokoju najnowszą powieść Emila Zoli „Kartka miłości”. Nie może się jednak skupić na lekturze. Odczuwa niepokój. Wszystko z powodu braku zaproszenie na kwestę wielkotygodniową. Myśli jednak o stroju, który założy z tej okazji. Przypomina sobie, że serwis i srebra są już u jubilera i lada moment znajdzie się kupiec. Trochę jej szkoda, czuje też wstyd, ale myśl o nowych rzeczach dodaje otuchy. Bierze książeczkę do nabożeństwa, czyta akt poddania się woli bożej, a do jej pokoju zagłada słońce, co uznaje za dowód na wysłuchanie jej modlitwy. Nagle zjawia się służąca Florentyna z listem od hrabiny Karolowej. Izabela jest pewna, że to zaproszenie na kwestę. Okazuje się jednak, że ciotka proponuje jej pożyczkę w wysokości 3 tysięcy rubli na zastaw serwisu i sreber. Ponoć znalazł chętny kupić je za 5 tysięcy. Hrabina nie chce, by rodzinne pamiątki przeszły w niepowołane ręce. Informuje ją również, że spotkała Wokulskiego, który dał tysiąc rubli datku na sierociniec. Jest zachwycona jego szczodrością. Izabela jest z kolei oburzona. Florentyna przypuszcza zaś, że jej ojciec nie jest zupełnym bankrutem, czego ma dowodzić propozycja hrabiny. W pokoju Izabeli zjawia się jej ojciec. Mówi, że zbliżył się do mieszczaństwa i będzie prowadził interesy z Wokulskim, który zrozumiał jego idee. Izabela przyznaje, że wprawdzie sklep Wokulskiego jest bardzo ładny, ale jego samego uważa za niemiłego człowieka i gbura. Według Łęckiego to zaś silna osoba pełna energii. Zaraz odbywa się obiad. Podczas posiłku rozmowa znów skupia się wokół Wokulskiego. Izabela wspomina o jego czerwonych dłoniach. Florentyna mówi, że odmroził je na Syberii. Przyznaje też, że to człowiek, który robi wrażenie. Wówczas zjawia się służący z listem od hrabiny Karolowej, która sugeruje Izabeli, by zapomniała o poprzedniej korespondencji. Zaprasza ją na kwestę przy grobie, którego sponsorem w dużym stopniu jest Wokulski. Chce też kupić jej suknię na tę okazję. Łęcki i Florentyna wypowiadają się o Wokulskim bardzo pozytywnie. Izabela nagle dostaje migreny i wychodzi do swojego pokoju. Tam rozmyśla w samotności. Czuje żal, wstyd. Jest nieszczęśliwa. Wie, że nie mają pieniędzy i są zadłużeni. Ojciec wygrywa w karty tylko małe kwoty. Izabela myśli też o Wokulskim. Przypomina sobie, że słyszy o nim już od jakiegoś czasu. Czuję do niego odrazę. Zaczyna kojarzyć, że miała z nim do czynienia, choćby pośrednio. Podejrzewa, że może być oszustem i aferzystą. Wtedy do jej ciemnego pokoju wpada blask zapalonych latarni i tworzy cień przypominający krzyż. Łęcka wpada w zamyślenie, fantazjuje, wyobraża sobie różne sceny, śni. Widzi m.in. człowieka o czerwonych dłoniach. Nagle zrywa się i dzwoni po służbę. W końcu wybiega i w drzwiach wpada na Florentynę. Izabela podjęła decyzję, że nie będzie sprzedawać sreber i rodzinnych pamiątek. Chce przyjąć propozycję ciotki. Tymczasem Florentyna informuje ją, że Wokulski już je kupił. Kobieta domyśla się więc, że wykupił również weksle i że chce się do niej zbliżyć, że ją wręcz osacza. Jest zła. Nazywa go zdobywcą, który podstępem zdobywa łaskę ojca i ciotki, a tak naprawdę chodzi mu o nią. Uważa, że chce ją kupić, ale dowie się, że jest bardzo droga. Wymsknie się. Całą sytuację Łęcka określa jako hańbę.

Rozdział VII. Gołąb wychodzi na spotkanie węża

Serwis i srebra zostały sprzedane, za co Łęcki otrzymał pieniądze. Jest Wielka Środa. Izabela dostała od ciotki kostium i powóz na ten dzień. Jedzie wraz z Florentyną do sklepu Wokulskiego, żeby kupić paryskie rękawiczki i perfumy. Chce zobaczyć mężczyznę, którym gardzi. Porównuje to do chęci dotknięcia tygrysiego ucha w zoo (zwierzę wzbudzało w niej lęk i odrazę). W gruncie rzeczy pragnie mu spojrzeć w oczy i zapłacić za zakupy jego pieniędzmi (którymi zapłacił za srebra w zawyżonej cenie). W sklepie wzywa Mraczewskiego, który obsypuje ją komplementami, niezbyt zresztą taktownymi, Mówi, że to niemożliwe, by nosiła rękawiczki w innym rozmiarze niż 5,5 i używała perfum innych niż oryginalne Atkinsona, ani też ozdabiała wnętrza inaczej jak po francusku. Tymczasem Wokulski, zajęty obliczeniami, wszystko widzi. Stwierdza, że wcale nie jest zakochany. Wkrótce podchodzi do niego Izabela i pyta, czy to on kupił jej srebra. Mężczyzna potwierdza. Mówi, że zakupione przedmioty sprzeda za granicą z zyskiem. Nie widzi jednak przeszkód, by Łęcki odkupił je po pierwotnej cenie. Po jej wyjściu Wokulski czuje spokój, opanowanie i obojętność. Dostrzega pogardę w zachowaniu Łęckiej.

Rozdział VIII. Medytacje

Wokulski wychodzi na ulicę. Na swój sklep patrzy ze wstrętem. Czuje obojętność, ale ma przy tym świadomość, że zapewnia też wielu osobom miejsca pracy. Rozmyśla. Odczuwa pustkę, gorycz i marazm. Skręca na ulicę Karową. Patrzy na otaczającą go biedę. Uznaje, że Powiśle to miniatura kraju. Tu wszystko dąży do spodlenia i upadku. Tu nic nie zdziała nawet zmotywowana jednostka. Wokulski myśli o swoim życiu. Wspomina czasy, kiedy był subiektem, z którego szydzono. Przypomina sobie naukę na uniwersytecie i zesłanie na Syberię, gdzie w końcu odetchnął. Przywołuje chwile, kiedy wrócił do handlu, ożenił się i pochował żonę, a potem spotkał Izabelę. Łęcką zobaczył w teatrze. Zrobiła na nim wielkie wrażenie. Od tamtej chwili ciągle o niej myślał i tęsknił. Wciąż szukał okazji do ponownego spotkania. Fakt, że Izabela i jej ojciec byli klientami jego sklepu, wcale tego nie ułatwiał. Zdał sobie sprawę, że musi być bardzo bogaty i mieć znajomości wśród arystokracji. We wzbogaceniu się pomógł mu zamożny moskiewski kupiec, Suzin, przyjaciel z Syberii, który namówił go do udziału w dostawach dla wojska. Wokulskiemu żal było wyjeżdżać z miasta, gdzie widywał Izabelę, ale ostatecznie się na to zdecydował. Przed wyjazdem odwiedził doktora Szumana – Żyda o opinii dziwaka, leczącego ludzi za darmo. Zapytał go, czy medycyna zna przypadki, kiedy nagle umysł człowieka łączy w jedno uczucia i informacje, i co oznacza stan umysłu, gdy człowiek odczuwa obojętność wobec śmierci, a jednocześnie tęskni za życiem wiecznym. Szuman odpowiedział, że obojętność wobec śmierci to oznaka dojrzałości, a pociąg do wieczności jest zapowiedzią starości. Mężczyźni rozmawiali też o miłości. Doktor wyjaśnia, że pod miłością platoniczną tak naprawdę maskuje się instynkt przetrwania gatunku. Wie, że Wokulski jest zakochany. Radzi mu ślub. Sam przyznaje, że ożeniłby się, ale umarła mu narzeczona. Z rozpaczy otruł się chloroformem. Wtedy uratował go kolega – jego czyn nazywa najpodlejszym rodzajem miłosierdzia. Po tym zdarzeniu kolega zresztą przejął jego praktykę, a jego ogłosił wariatem. Teraz Wokulski porzuca wspomnienia. Na ulicy spotyka Wysockiego, który opowiada o biedzie i ciężkich warunkach. W reakcji na to daje mu 10 rubli na święta. Proponuje mu też pracę u siebie. Wysocki jest wzruszony, płacze. Wokulski idzie dalej w stronę Wisły. Myśli o ludziach biednych, którym mógłby pomóc swoimi pieniędzmi. Przy rzece widzi górę śmieci i zanieczyszczoną wodę, którą piją mieszkańcy Warszawy. Potem patrzy na złodziei, pijaków. Myśli o swojej śmierci. Stwierdza, że lekarstwem na biedę i patologię byłaby obowiązkowa praca i dobre wynagrodzenie. Myśli o arystokracji, którą porównuje do motyli latających nad powierzchnią ziemi i karmiących się słodyczą. Uświadamia sobie, że on i Łęcka należą do innych światów. Widzi swój podążający za nim cień, który porównuje do myśli o Izabeli. Uznaje, że nie umie się jej wyrzec. Potem znów idzie. Dochodzi do wniosku, że zaszła w nim jakaś zmiana. Teraz dostrzega ludzi potrzebujących pomocy, wcześniej mijanych obojętnie. Czuje to całym sobą. Trochę się dziwi, bo przecież i wcześniej uchodził za filantropa sypiącego hojnie datkami. Zdaje sobie jednak sprawę, że robił to dla rozgłosu. W końcu Wokulski wraca do sklepu. Zastaje tam kobietę ubraną na czarno. Udaje, że pracuje nad księgami. Pojawia się baron, na którego widok kobieta odwraca się i siada na krześle. Tymczasem baron wybiera spinki. Wtedy kobieta pyta, czy to nie wstyd sprzedawać takie kosztowne rzeczy, kiedy kraj jest w ruinie. Na co mężczyzna prosi o zapakowanie zakupów i odesłanie do domu. Wybiega. Zaraz zresztą okazuje się, że kobieta w czerni to baronowa Krzeszowska, której mąż zgarnął majątek, o co toczy się proces. Po jej wyjściu w sklepie znów zjawia się baron. Pyta o żonę, co mówiła itd. Zaraz wychodzi. Mraczewski opowiada, że baron i baronowa od roku prowadzą ze sobą wojnę. On chce rozwodu, na co ona się nie zgadza. Ona nie pozwala mu trzymać koni, a on jej kupić kamienicy po Łęckich, gdzie baronowa mieszka (tam też umarła ich córka, stąd żałobny strój). Około siódmej wieczorem w sklepie nie ma już klientów. Klejn sprzecza się z Mraczewskim, a ich spór dotyczy socjalizmu. Wokulski słyszy rozmowę. Zwalnia Mraczewskiego z pensją za kolejnych pięć miesięcy i wychodzi na ulicę. Nazajutrz jest Wielki Czwartek. W sklepie pojawia się baron Krzeszowski. Prosi o przebaczenie Mraczewskiemu – uważa, że został zwolniony z jego powodu. Potem w tej samej sprawie przychodzi baronowa. Wokulski pozostaje obojętny. W jego obronie staje także Rzecki, powołując się na biedną matkę Mraczewskiego. Mówi, że nie można nikogo karać za odmienne poglądy polityczne. Godzinę później w sklepie pojawia się pan Zięba, którego Wokulski przedstawia jako nowego subiekta.

Rozdział IX. Kładki, na których spotykają się ludzie różnych światów

Jest Wielki Piątek. Wokulski nie wie, czy ma iść na groby, gdzie kwestować będzie hrabina Karolowa z Łęcką. Waha się. Myśli, ile pieniędzy wypada przeznaczyć na datek. Ostatecznie do kościoła idzie dopiero w Wielką Sobotę, uznawszy to za jedyną okazję do spotkania Izabeli. W kościele widok żebraków błagających o jałmużnę kontrastuje mu z arystokratkami w szykownych strojach przy stołach pełnych pieniędzy, srebra i złota. Myśli o trzech światach – jeden to ludzie stawiający wielkie gmachy na chwałę Boga, drugi jest ubogi, pokorny, biedny, rozmodlony i trzeci, który zapomniał o modlitwie, ale stawia murowane pałace, a kościół ma za miejsce schadzek. Wokulski podchodzi w końcu do miejsca, gdzie kwestują hrabina i Izabela. Daje ofiarę. Łęcka go lekceważy. Hrabina nawiązuje zaś do zwolnienia Mraczewskiego. Wokulski obiecuje dla niego pracę w Moskwie. O subiekta zagaduje też Izabela. Stach mówi, że powodem zwolnienia były jego niestosowane słowa na temat osób, które miło z nim rozmawiały. Hrabina zaprasza Wokulskiego na Wielkanoc. Ten zaraz zwraca się do służącego Ksawerego, żeby poszedł do prezesowej i poprosił o użyczenie powozu. Z daleka obserwuje jeszcze znudzoną Łęcką. Uznaje, że kobieta robi wszystko dla rozgłosu i wyjścia za mąż. Siebie ocenia równie surowo. Myśli o kupnie własnego powozu, którym mógłby zawieźć ją do domu. Potem widzi piękną kobietę z dzieckiem. To Helena Stawska z córką Helusią. Zachwyca się obiema. Myśli, że jako ojciec dziewczynki odzyskałby równowagę. Obserwuje też młodego mężczyznę, który podszedł do hrabiny i Izabeli, rozpromienionej na jego widok. Zaraz też zauważa dziewczynę, którą zagaduje już na zewnątrz. Prowadzi ją do pokoju Rzeckiego. Rozmawiają. Wokulski mówi, że widział, jak modliła się i płakała w kościele. Ona opowiada o sporze z gospodynią. Stach chce pomóc jej w porzuceniu dotychczasowego trybu życia (jest prostytutką). Proponuje jej pracę u magdalenek i spłatę długów. Pisze list, z którym ma się udać do zakonnic. W Wielką Niedzielę Wokulski jedzie do hrabiny na świąteczne śniadanie. Czuje, że nie pasuje do tego świata. Wita się z Tomaszem Łęckim, który mówi, że z okazji jego wizyty pogodził się z siostrą, hrabiną Karolową. Wprowadza go zaraz na salony, pokazuje gości. Okazuje się, że Wokulski zna wszystkie ważne osoby w mieście. Zaraz też rozmawia z księciem, który docenia jego pracę, wytrwałość i zdolności. Przerywa im Łęcka. Hrabina przedstawia Wokulskiego prezesowej Zasławskiej. Wspominają stryja. Prezesowa płacze na wieść o jego śmierci. Wyprowadza ją hrabina z Izabelą. Wszystkie oczy zwracają się na Wokulskiego, który czuje się zmieszany. Tymczasem wokół krążą na jego temat różne plotki. Następnie hrabina prowadzi Wokulskiego do prezesowej i zostawia ich samych. Ten zaś dowiaduje się, że jego stryja i Zasławską łączyło silne uczucie, ale podzieliły różnice – on był biednym oficerem, a ona bogatą kobietą z tytułem. Prezesowa pyta o miejsce jego pochówku. Stwierdza też, że największą zbrodnią jest zabicie miłości. Prosi go o postawienie nagrobka z kamienia pochodzącego z ruin zamku w Zasławiu (tam się spotykali). Na kamieniu ma być wyryty wiersz (fragment „Do M...” A. Mickiewicza). Wokulski zgadza się i wraca do sali. Czuje się odurzony. Wkrótce wychodzi. Wraca pieszo. Po drodze obserwuje ludzi. Myśli o tym, że tylko on jeden jako kupiec był dziś gościem hrabiny. Widzi biednych i ich szczęście. Sam jest smutny, choć tak wiele posiada. Tymczasem Izabela jest już w domu. Rozmawia z Florentyną o Wokulskim. Jego obecność na przyjęciu nazywa zuchwalstwem. Dziwi się ogólnemu zachwytowi. Mówi, że się go boi. Rozdział X. Pamiętnik starego subiekta Rzecki pisze o nowym sklepie (z dwoma magazynami, siedmioma subiektami itd.), zakupionym powozie. Martwi się o Wokulskiego. Zastanawia się, dlaczego nie obawiał się inwestowania w sklep w tak niepewnych czasach. Relacjonuje, jak to uspakajał go, że żadnej wojny nie będzie, co na razie się zresztą sprawdziło. Skąd o tym wiedział? Ignacy zaraz zaczyna wspominać swoją przeszłość. Pisze o Wiośnie Ludów. Dość długo wahał się, czy ma wziąć w niej udział. Rady wuja Raczka (męża ciotki) nie były szczególnie pomocne w podjęciu tej decyzji – wuj pozostawił mu wolną rękę (chcesz, to idź, nie chcesz, zostań). W lutym 1848 roku, kiedy Napoleon był już w Paryżu, Rzeckiemu przyśnił się zmarły ojciec, który przypomniał mu o wpajanych naukach. Ignacy udaje się więc znów do wuja. Ten tym razem radzi mu iść i walczyć. Wspiera też go finansowo, dając 15 półimperiałów. Pożegnali się z płaczem. Potem Rzecki żegna się z właścicielem i pracownikami sklepu. Niespodziewanie dołącza do niego August Katz. Razem jako żołnierze armii węgierskiej przeszli bardzo dużo, brali udział w wielu walkach, podróżowali itd. Tym samym zbliżyli się do siebie. Ignacy nazywa Augusta swoim przyjacielem. W końcu jednak Katz – załamany, wyraźnie zgaszony, mizerny – popełnia samobójstwo, strzelając do siebie z własnego pistoletu. Miało to miejsce po ostatniej zwycięskiej bitwie, po której Węgry musiały znieść szereg niepowodzeń. Ignacy sam tuła się po Europie. Był we Włoszech, Francji, Niemczech i Anglii. Cały czas bardzo tęskni za krajem. Przy życiu trzymała go nadzieja pokładana w Napoleonie i kolejne o nim wieści. W 1853 roku Rzecki po długiej i męczącej podróży wraca do Polski, w czym pomaga mu Jan Mincel. Właściciel sklepu posyła mu pieniądze i chce go przyjąć do pracy. Informuje też o śmierci ciotki i wuja Raczka. Po powrocie Rzecki od razu udaje się do sklepu. Zaraz dowiaduje się, że Mincel planuje ślub z Małgorzatą Pfeifer, a także o trudnych relacjach między braćmi. Jan i Franc ciągle kłócą się ze sobą. Jan to romantyk, entuzjasta, jest gorącym zwolennikiem Napoleona, którego jego brat ma za wroga. Franc to zaś republikanin, jest przy tym spokojny i uważa, że ma niemieckie pochodzenie. Zaraz zresztą pojawia się w sklepie. Co ciekawe, kiedy Franc umiera w 1856 roku, cały majątek przepisuje bratu, a Jan po jego śmierci przez kilka tygodni cierpi z żalu i połowę odziedziczonej fortuny przekazuje sierotom. Ignacy wspomina czas spędzany wspólnie z Franzem, Janem i jego narzeczoną oraz ich matką. Ona ciągle nie mogła się nadziwić, dlaczego Rzecki zdecydował się wziąć udział w wojnie. Podobnie zresztą jak teraz Ignacy nie rozumie postępowania Wokulskiego. Pisze też o tym, że na początku maja sklep został przeniesiony do nowego większego lokalu. Tymczasem Wokulski wciąż wykazuje obojętność. Jest rozdrażniony i roztargniony. Znika gdzieś ciągle. Wynajmuje nowe mieszkanie dla Rzeckiego, którego informuje o tym po fakcie. Wszystko urządza, w tym jeden pokój identycznie jak poprzedni. Ignacemu bardzo żal starego pokoju, w którym mieszkał przecież przez 25 lat. Pisze o Wokulskim jako o człowieku mądrym i delikatnym. Żałuje, że nie chce się żenić, choć kandydatek nie brakuje. Martwią go także plotki na jego temat – mówi się o jego interesach z arystokracją i wywyższaniu się wśród innych kupców. Wspomina też o spotkaniach Wokulskiego ze swatką, panią Meliton, z których wraca zawsze z jakąś informacją na temat ważnych wydarzeń politycznych. Co więcej, Stanisław chodzi na lekcje języka angielskiego do pana Colinsa. Rzecki pisze również o atmosferze panującej w sklepie. Obecnie zatrudniają aż siedmiu subiektów. Klejn i Lisiecki trzymają się razem i innych traktują z góry. Zięba przymila się do innych. Wśród nowych pracowników jest Żyd, Szlangbaum. To człowiek porządny, mądry, bardzo energiczny. Nikt go jednak nie lubi. Jest dawnym przyjacielem Stacha z Syberii. Tymczasem Mraczewski pracuje w Moskwie, gdzie stał się wyznawcą socjalizmu, którym wcześniej pogardzał. Rzecki pisze o upatrzonej narzeczonej dla Wokulskiego. To urodziwa wdowa z córeczką Helusią. Ułożył już nawet plany zapoznania pary, które pokrzyżowało mu przybycie Mraczewskiego z Moskwy. Nazajutrz po przyjedzie pojawił się z kobietą w sklepie i bardzo jej schlebiał. Ignacy wspomina o poświęceniu sklepu z inicjatywy Wokulskiego. W związku z tym wydarzeniem dziwi się jednak, że większą wagę przywiązuje się teraz do obiadu zamiast do religijnego charakteru uroczystości. Przyjęcie z tej okazji odbywa się w sali Hotelu Europejskiego. Widać przepych i chęć przypodobania się arystokracji ze strony Wokulskiego (który najczęściej kręci się przy Łęckim). Tymczasem Mraczewski uświadamia Rzeckiemu, że Wokulski robi to wszystko (sklep, spółki, obiad) dla Izabeli Łęckiej. Przez nią został też zwolniony z pracy. Ignacy sądzi, że jest nietrzeźwy i nie do końca mu wierzy. Zaprasza na herbatę doktora Szumana, z którym rozmawia na temat Stacha. Doktor uważa go za człowieka czynu, a także osobę, w której stopiło się dwóch ludzi: romantyk i pozytywista. Jego pozorna sprzeczność jest zaś w gruncie rzeczy konsekwentna. Szuman przewiduje, że jego życie może skończyć się tragedią – Wokulski należy do osób, które naginają rzeczywistość do siebie albo rozbijają się o przeszkodę na ich drodze. Rzecki jest bardzo zmartwiony i nie może spać całą noc.

XI. Stare marzenia i nowe znajomości

Pani Meliton to swatka, czyli osoba kojarząca pary. Za pieniądze ułatwia zakochanym spotkania, udostępniając im własne mieszkanie. Niegdyś była ładną kobietą. Pracowała jako nauczycielka. W końcu wyszła za mąż za pana Melitona w poczuciu misji wyciągnięcia go z alkoholizmu. Jej plan się nie powiódł, a na dodatek doświadczyła ze strony męża przemocy. Po długim pobycie w szpitalu zajęła się swataniem. Pod tym względem wspiera również Wokulskiego, którego zna zresztą od dawna. Kiedyś zauważyła jego afekt w stosunku do Łęckiej i po prostu zaproponowała swoje usługi. Od tamtego czasu przekazuje mu informacje dotyczące Izabeli i Łęckich, np. o jej spacerze w Łazienkach, gdzie on pojawia się niby przypadkowo. To za pośrednictwem Meliton Stach kupił srebra i weksle. Kolejna informacja od swatki dotyczy spaceru Łęckiej i Karolowej wraz z Zasławską w Łazienkach. Perspektywa ta bardzo go cieszy, choć jednocześnie napełnia niepokojem. Prezesową odwiedzał Wokulski wielokrotnie, a kobieta domyśliła się jego uczuć do Izabeli. Ze spotkaniem łączy więc wielkie nadzieje. Plany w ostatniej chwili pokrzyżowała mu jednak wizyta księcia, który zabiera Wokulskiego na zebranie w sprawie założenia spółki. Książę to arystokrata o opinii zagorzałego patrioty. Dzieli ludzi na zwyczajny tłum i klasy wybrane (pochodzące od bogów). Ciągle martwi się o los kraju, ale jego troska ogranicza się właściwie do wypowiadania frazesów. Tak naprawdę nie robi nic użytecznego. Spotkanie odbywa się w pałacu księcia, gdzie jednym z pierwszych gości jest Łęcki, bardzo chętny do założenia spółki, choć niezbyt świadomy jej przedmiotu. Są tu też różni arystokratyczni przedsiębiorcy. Wokulski mówi o imporcie towarów z Rosji i usprawnieniu handlu Warszawy z zagranicą. Większość obecnych nie do końca wie, o czym mowa, ale ostatecznie decyduje się przystąpić do spółki. Na spotkaniu Wokulski poznaje Maruszewicza, który chce podjąć u niego pracę (mężczyzna nie wzbudza jednak w Stachu zaufania). Łęcki przedstawia mu zaś swojego kuzyna, Juliana Ochockiego. Wokulski widzi w nim konkurenta do ręki Izabeli, choć w razie czego gotowy jest zejść mu z drogi. Młodemu człowiekowi istotnie podoba się Izabela, ale nie jest zainteresowany małżeństwem, choć jest do tego namawiany. To wynalazca, który najchętniej czas spędza w laboratorium. Marzy o skonstruowaniu machiny latającej. Chce dokonać rewolucji i przypiąć ludzkości skrzydła, a tym samym zyskać niesłychaną sławę. Ochocki pyta Wokulskiego, kiedy zyskał obojętność w stosunku do kobiet i nauk przyrodniczych, którymi przecież kiedyś się zajmował. Ten zaś zastanawia się, czy Julian jest wariatem czy geniuszem. Potem Wokulski udaje się jeszcze na samotną przechadzkę. Dowiadujemy się, że sam niegdyś marzył o stworzeniu perpetum mobile. W Łazienkach zostaje napadnięty przez bandytów, których to jednak on wystraszył. Po powrocie do domu dostaje list od pani Meliton.

XII. Wędrówki za cudzymi interesami

Wokulski powoli otwiera list od pani Meliton. Dowiaduje się o sprzedaży kamienicy Łęckich. W licytacji ma wziąć udział tylko baronowa Krzeszowska, która najpewniej za dom zapłaci zaledwie 60 tysięcy rubli (tym samym przepadnie 30 tysięcy rubli posagu panny Izabeli). Swatka sugeruje Wokulskiemu kupno budynku oraz zakup konia. Pisze bowiem także o klaczy (ulubienicy Izabeli), którą Krzeszowski sprzedał swojej żonie. Łęcka byłaby zaś zapewne zachwycona, gdyby koń w dniu wyścigu nie należał do baronostwa. Następnego dnia zjawia się zresztą zapowiedziany w liście Maruszewicz z ofertą kupna konia. Wokulski kupuje klacz za 800 rubli (200 rubli doliczył sobie Maruszewicz). W drodze do adwokata Wokulski ogląda kamienicę Łęckich, która nie zrobiła na nim szczególnie dobrego wrażenia. Orientuje się, że jej lokatorami są Stawska z córeczką, baronowa Krzeszowska i Maruszewicz. Jest też świadkiem sceny, jak mieszkający tu studenci dokuczają baronowej (wylewają na nią wodę). Od mecenasa dowiaduje się, że baronowa proponuje 60 tysięcy, co odpowiada wartości budynku. Wokulski chce jednak zapłacić 90 (włączając posag Łęckiej). Jest przy tym głuchy na argumenty adwokata. Na trzeciego (opłaconego uczestnika, który ma podbijać cenę) licytanta wybiera Żyda, Szlangbauma. Potem wraz z Maruszewiczem udaje się obejrzeć kupioną w tajemnicy klacz. Reguluje długi barona w stajni. Wróży też sobie, że jeśli koń wygra, to Izabela go pokocha. Stadninę odwiedza więc teraz kilka razy dziennie. Do wyścigu poleca wystawić konia bezimiennie. Kilka dni przed wyścigiem przychodzi do niego hrabia-Anglik i chce w imieniu Krzeszowskiego odkupić klacz za 1200 rubli. Wokulski odmawia.

XIII. Wielkopańskie zabawy

W dzień wyścigów Wokulski już o świcie odwiedza swoją klacz. Kiedy wydarzenia się rozpoczyna, wita się z Łęckim, Izabelą oraz hrabiną i prezesową, którzy przyjechali jednym powozem. Klacz (o imieniu Sułtanka) wygrywa. Wygraną (300 rubli) Stach przekazuje na Łęckiej na ochronkę. Nagle zjawia się Krzeszowski. Potrąca Wokulskiego. Ten przyjmuje to jako zniewagę i wzywa go na pojedynek. Baron – odnosząc się do wygranej – mówi, że wielbiciele Izabeli zwyciężają jego kosztem. Stach prosto z wyścigów jedzie do Szumana, którego poprosił, by był jego sekundantem. Świadkiem Krzeszowskiego jest zaś hrabia-Anglik, który proponuje w imieniu barona przeprosiny Wokulskiego. Rzecki i Szuman, którzy go odwiedzili, odmawiają. Zostają ustalone warunki pojedynku (25 kroków od siebie, pistolety gwintowe z muszami, strzały do pierwszej krwi). Nazajutrz odbywa się pojedynek. Wygrywa Wokulski – trafia w broń barona, która uderza go w twarz (w efekcie baron ma wybity ząb i ranę na twarzy). Potem mężczyźni podają sobie dłonie. Baron chce znać prawdziwy powód pojedynku. Stach wyznaje, że to obraza kobiety. Kilka dni później Wokulskiego dwukrotnie odwiedza Maruszewicz. Raz informuje go, że nie może wziąć udziału w licytacji za niego. Drugi raz prosi o pożyczkę tysiąca rubli dla barona (dostaje 400). Stanisław otrzymuje także list od Łęckiego z zaproszeniem na obiad. Panna Izabela chce poznać go bliżej.

XIV. Dziewicze marzenie

Łęcka coraz częściej myśli o Wokulskim. Zaczyna widzieć w nim człowieka niejednoznacznego, którego trudno opisać jednym słowem. Dostrzega nawet jego walory fizyczne, choć wciąż drażni ją kupieckie usposobienie. Myśli o tym, jak Wokulski zyskał sympatię tak wielu osób, w tym prezesowej. Izabela dostaje list od barona z przeprosinami (za słowa skierowane do niej na wyścigach) oraz zębem w pudełeczku  (dowód pojednania). Kiedy uświadamia sobie, że dzięki Wokulskiemu pogodziła się z baronem, proponuje ojcu zaproszenie go na obiad.

XV. W jaki sposób duszę ludzką szarpie namiętność, a w jaki rozsądek

Po otrzymaniu listu Wokulski wybiega na ulicę. Jest pełen emocji. Zastanawia się, czy zaproszenie może być sygnałem od Łęckich do zawarcia małżeństwa z Izabelą. Za chwilę stwierdza jednak, że od obiadu do ożenku jeszcze daleka droga. Rozmyśla. Stwierdza, że tkwią w nim dwie osoby: osoba rozsądna i wariat – nie wie, która z nich zwycięży. Po drodze widzi Ochockiego i uznaje, że ten zdobędzie nieśmiertelną sławę, a on sam szczęście i miłość. Potem wraca do sklepu. Korzysta z usług fryzjera. Zakłada frak. Wsiada do powozu i jedzie do Łęckich.

XVI. „Ona” — „on” — i ci inni

Tymczasem Izabela wraca od hrabiny. Czuje się rozmarzona i zarazem zła. Wszystko z powodu włoskiego aktora Rossiego, z którym miała się widzieć, ale do spotkania ostatecznie nie doszło. Już od dawna znajdowała się pod jego urokiem. W porównaniu z nim Wokulski wydaje się śmieszny. Przychodzi Wokulski. Rozmawia z Łęckim, który mówi o licytacji kamienicy, a plan sprzedaży argumentuje brakiem wpłat od lokatorów. Tomasz chce powierzyć mu środki ze sprzedaży w celu uzyskania zysku. Stach obiecuje dwadzieścia procent co pół roku. W końcu siadają do obiadu. Wokulski je rybę nożem i widelcem, co wywołuje oburzenie Florentyny i pobłażliwe spojrzenie Izabeli.  Mówi, że nie chce być niewolnikiem etykiety. Opowiada o dystyngowanych lordach jadających palcami baraninę z ryżem i pijących rosół prosto z garnka. Izabela jest pod wrażeniem. Następnie Łęcka z Wokulskim udają się do salonu. Są sami, co wzbudza w mężczyźnie wielkie emocje. Izabela jest z kolei zakłopotana. Długo milczą. W końcu rozmawiają o baronie. Stach chce służyć jej zawsze pomocą. Całuje ją w rękę. Potem żegna się i wychodzi.

XVII. Kiełkowanie rozmaitych zasiewów i złudzeń

Wieczorem Wokulski wraca do domu. Cały czas myśli o Izabeli. Jest szczęśliwy. Czuje wielką życzliwość w stosunku do Łęckich, a nawet całego świata. Idzie do sklepu. Tam odpuszcza dług inkasentowi Obermanowi, który zgubił 400 rubli. Potem już w domu odpisuje na list Marianny, którą posłał do magdalenek. Dziewczyna dziękuje za wszystko i prosi o znalezienie jej pracy, bo chce zarabiać sama na siebie. W związku z tym Wokulski sprowadza nazajutrz Wysockiego i wynajmuje od niego wolny pokój dla Marianny. Pożycza jej pieniądze i obiecuje kupno maszyny (dziewczyna ma się uczyć szyć). Potem odwiedza Krzeszowskiego, ale nie zostaje wpuszczony. Okazuje się, że baron ma mu za złe, że kupił konia za 600 rubli, podczas gdy warty był 800 (nie wie o oszustwie Maruszewicza). Kilka dni później Wokulski odbiera dwa listy – od pani Meliton (kobieta informuje go o spacerze Izabeli w Łazienkach) i od adwokata (z zaproszeniem na rozmowę w sprawie sprzedaży kamienicy). U adwokata podpisuje umowę na kupno kamienicy przez Szlangbauma w jego imieniu. Potem idzie do Łazienek. Tam spotyka Łęcką z ojcem i hrabiną. Wraz z Izabelą idzie do Pomarańczarni, gdzie karmią kaczki. Kobieta mówi o Rossim i braku kwiatów dla artysty po spektaklu. Tymczasem hrabina sugeruje Tomaszowi, że Wokulski jest bardzo zainteresowany jego córką, ale Łęcki ją zbywa. Wieczorem Stach zleca Obermanowi kupno kwiatów dla Rossiego.

XVIII. Zdumienia, przywidzenia i obserwacje starego subiekta

Rzecki jest bardzo zdziwiony, że Wokulski tak nagle zainteresował się włoskim teatrem. Co więcej, obserwuje podobne zachowania u pracowników sklepu. Sam też miał iść z woli Stacha na „Makbeta” i wręczyć aktorowi drogi album o Warszawie, czym poczuł się zresztą głęboko obrażony. Idzie do teatru tylko po to, by nie zrobić Wokulskiemu przykrości. Na miejscu to jednak jego spotyka przykrość, bo widzowie szydzą z jego stroju. Prosi więc pana Pifke, by dał Rossiemu prezent za niego. Sam zaś obserwuje Wokulskiego, który patrzy na siedzącą w loży Łęcką. Sztuka mu się podoba. Ignacy próbuje więc sam siebie przekonać, że Stach chciał mu po prostu zrobić przyjemność tym zaproszeniem. Po spektaklu Ignacy idzie do restauracji, gdzie wypija siedem kufli piwa. Potem dręczą go senne koszmary. Zdaje sobie sprawę, że jest pijany. Nazajutrz po raz pierwszy w życiu zasypia do pracy. W efekcie pojawia się w sklepie spóźniony 40 minut. Wkrótce czyta list adresowany do Wokulskiego. Anonimowy nadawca ostrzega go przed zakupem kamienicy za kwotę wyższą od realnej wartości. Na podstawie treści korespondencji łatwo wywnioskować, że jego autorką jest Krzeszowska. Zaraz Klejn informuje Ignacego o planach Wokulskiego związanych z kamienicą. Rzecki nic nie rozumie, zastanawia się, dziwi. Czuje się zawiedziony, że to nie jemu Stach powierzył tę sprawę. W sklepie niespodziewanie pojawia się Mraczewski, który przyjechał dziś wraz z Suzinem do kraju. Opowiada o wizycie u Stawskiej, która – jak się okazuje – nie jest wcale wdową. Cztery lata temu jej mąż uciekł do Ameryki z uwagi na oskarżenie o morderstwo. Został uznany za niewinnego, ale nie wrócił, zostawiwszy wszystko na głowie żony. Mówi także o planach zabrania Wokulskiego do Paryża celem robienia interesów. Potem Rzecki rozmyśla z troską o Wokulskim. Stara się zrozumieć jego postępowanie. W końcu zasypia. Nazajutrz rano w pośpiechu szykuje się na licytację kamienicy, choć jeszcze się waha. Na miejscu widzi Łęckiego, Szlangbauma, Krzeszowską. Wstępuje jeszcze do cukierni i zamawia filiżankę czekolady. Wtedy słyszy, że Żyd rozmawia z kimś o podbijaniu kwoty. Potem wchodzi jeszcze do kościoła kapucynów. Widzi tam Łęckiego i Krzeszowską. W końcu wraca do sądu. Słyszy wokół plotki o Wokulskim (m.in. to, że Łęccy poprowadzą go do zguby). Odbywa się licytacja. Łęcki chce 120 tysięcy rubli, a baronowa gotowa jest zapłacić 70 tysięcy. Ostatecznie wygrywa Szlangbaum – kupuje kamienicę za 90 tysięcy rubli. Krzeszowska jest zrozpaczona. Rzecki wychodzi. Wciąż ma nadzieję, że Wokulski nie ma z tym wszystkim nic wspólnego.

XIX. Pierwsze ostrzeżenie

Rzecki wraca do sklepu. Ma wyrzuty sumienia, że zmarnował tyle czasu. Na dodatek zauważa, że od dwóch tygodni nie zmienił wystawy. Na miejscu zastaje Mraczewskiego, który mówi, że Wokulski mógłby zarobić 50 tysięcy rubli na interesie w Paryżu, ale odmawia wyjazdu. Wtedy pojawia się lokaj Łęckich z listem od Izabeli. Rzecki zaczyna domyślać się, co stoi za postępowaniem Stacha. Zanosi mu jednak list. Łęcka dziękuje Wokulskiemu za bukiet dla Rossiego i zaprasza go na obiad. Wspomina również o wspólnym wyjeździe do Paryża. Rzecki, zapoznawszy się z treścią korespondencji, wyraża swój zawód. Ostrzega Wokulskiego. Na co on mówi, że chce w końcu zrobić coś dla swojego szczęścia. Tymczasem pojawia się Łęcki. Jest wyraźnie zdenerwowany i zawiedziony ceną sprzedaży kamienicy – liczył na co najmniej 110 tysięcy. Wokulski zapewnia go, że i z sumy 30 tysięcy (tyle Łęcki może powierzyć mu w celu pomnożenia kapitału) da się osiągnąć dobre zyski. Nagle wchodzi Henryk Szlangbaum (syn lichwiarza), który jest wzburzony słowami Łęckiego o jego ojcu. Proponuje również odstąpienie domu za kwotę transakcji, a nawet poniżej (70 tysięcy). Po powrocie do domu Tomasz relacjonuje wszystko córce. Narzeka na Żyda, wychwalając przy tym Wokulskiego. Stwierdza, że to jedyny człowiek godny zaufania, któremu w razie swojej śmierci mógłby nawet powierzyć nad nią opiekę. Przypisuje mu rolę jej opiekuna, doradcy, przyjaciela domu. Izabela czuje ulgę, że już po wszystkim. Cieszy się, że mają wreszcie jakieś pieniądze. Żywi nadzieję na wyjazdy itd. Nagle w domu Łęckich pojawia się jakiś Żyd z żądaniem spłaty 800 rubli. Łęcka obiecuje załatwić tę sprawę. Potem przybywa do nich hrabina Joanna z wieściami o powrocie do kraju Kazia Starskiego. Zachwala go jako dobrego kandydata dla Izabeli i prosi ją, by nie odrzuciła jego zalotów, jak zrobiła to niegdyś. Proponuje jej też spędzenie z nim lata na wsi. Kolejnego dnia Florentyna pisze w imieniu Łęckiego list do Wokulskiego z prośbą, żeby uregulował ich wszystkie długi jako że powierzyli mu swoje pieniądze. Izabela dostaje zaś list od Krzeszowskiej. Baronowa pisze, że to Wokulski kupił ich kamienicę, podstawiając Szlangbauma, a dla podbicia ceny sprowadził fałszywych licytantów. Prosi Łęcką, żeby wpłynęła na niego i nie pozwoliła wyrzucić jej z kamienicy. Tymczasem pojawiają się Żydzi i chcą spłaty długów, które – jako pełnomocnik Łęckiego –reguluje Wokulski. W rozmowie z Izabelą potwierdza, że kupił ich kamienicę. Łęcka przypomina o kupnie serwisu i pyta go, czemu ich prześladuje. Wtedy przychodzi Starski, z którym rozmawia po angielsku. Zdenerwowany Wokulski wkrótce wychodzi. Rozmawia jeszcze z Łęckim, któremu mówi, że to on jest kupcem kamienicy. Oświadcza też, że wyjeżdża dziś w nocy do Paryża. Łęcki z córką stwierdzają, że się obraził.

XX. Pamiętnik starego subiekta

Rzecki pisze o niespodziewanym wyjeździe Wokulskiego do Paryża. Podejrzewa nawet, że mogą stać za tym jakieś powody polityczne. Ignacemu ciężko jest uwierzyć w inne przyczyny. Wokulski przed podróżą wydał dyspozycje co do zarządzania kamienicą. Nie chciał podnosić czynszów (tylko baronowej kilkanaście rubli na złość). Powiedział też, by już nie ukrywać, do kogo budynek należy. Wzbraniał się przed zwierzeniem się, choć Rzecki wiele razy z troską dopytywał o jego stan. Ignacy wspomina również, że na dworcu Wokulski spotkał Szumana, którego potem wypytywał o Stacha. Przekonuje się tym samym, że przyczyną jego kłopotów jest jednak miłość. Pewnego dnia odwiedza Rzeckiego Machalski (kiper od Hopfera; razem byli na Węgrzech). Rozmawiają o dawnych czasach i o Wokulskim. Ojciec Stacha był przeciwny jego nauce i ganił go za wydawanie pieniędzy na książki. Wokulski miał zaś techniczne zdolności. Zbudował pompę, która wprawdzie popsuła się po kwadransie, ale wzbudziła zainteresowanie pewnego profesora. Rzecki pisze też o nieszczęśliwej miłości Kasi Hopfer do Wokulskiego, a także o jego udziale w przygotowaniach do powstania styczniowego. Wspomina, jak wrócił z Irkucka i przedstawiał się jako uczony, a także o jego ślubie z wdową po Minclu i jej śmierci. Wokulski po żonie odziedziczył cały majątek, co nie wywarło na nim jednak szczególnego wrażenia. Wolał siedzieć w książkach. Był milczący i osowiały. Stąd propozycja Rzeckiego, żeby poszedł do teatru, na którą przystał. Nazajutrz był nie do poznania – wyraźnie ożył. Potem wyjechał do Bułgarii. Po jego powrocie pani Meliton doniosła Ignacemu, że Wokulski jest zakochany. Wtedy śmiał się z tego, ale teraz przypuszcza, że mogła ona mieć rację.

XXI. Pamiętnik starego subiekta

Rzecki pisze, że zgodnie z prośbą Wokulskiego (o czym przypomniał mu jeszcze w liście z Paryża) zajmuje się sprawami kamienicy. Sam się tam też wybiera. Widzi zaniedbane podwórko i budynek. Na miejscu okazuje się, że stróż jest w więzieniu. Poznaje Wirskiego, zarządcę, z którym zresztą zaraz znajduje wspólny język (z uwagi na to, że mężczyzna brał udział w kampanii Napoleona). Wirski oprowadza go po kamienicy i  przedstawia lokatorom. Rzecki poznaje studentów, którzy nie płacą czynszu. Odwiedza baronową. Słyszy, jak rozmawia z Maruszewiczem o domniemanym romansie jej męża. Krzeszowska skarży się na studentów i ciągle rozpacza po śmierci córki. Narzeka na Stawską i żąda wypowiedzenia jej mieszkania. Rzecki składa wizytę także Stawskiej, którą Wirski przedstawia jako pracowitą i uczciwą osobę. Jest zachwycony kobietą. W imieniu Wokulskiego zwalnia ją z zaległych opłat i umarza czynsz na kolejne miesiące. Obniża też cenę za wynajem. Dowiaduje się o jej nieobecnym mężu, którego obiecuje odnaleźć. Stawską widzi już jednak jako żonę Wokulskiego.

Tom II

I. Szare dni i krwawe godziny

Wokulski po wyjeździe z Warszawy wpada w letarg, obojętność, apatię. Stan ten wzmaga się wraz z odległością od stolicy. Podróżuje, zmieniając kilka razy pociągi. Ma nadzieję, że w Paryżu wszystko minie. Na miejscu spotyka się z Suzinem. Rozmawiają na temat interesów i możliwości zarobienia 50 tysięcy rubli. Potem Wokulski chodzi sam po mieście. Doznaje dziwnych uczuć. Jest nieco zagubiony. Dostrzega różnice między Warszawą a Paryżem, gdzie najskromniejszy sklep wygląda lepiej niż jego warszawski. Ogląda miasto. Ma wrażenie, że widzi Łęcką. Po powrocie do hotelu spotyka się z interesantami. Następnie znów wychodzi. Zachwyca się Paryżem. Od tego dnia zresztą każdą wolną chwilę poświęca na zwiedzanie miasta. Stwierdza, że Paryż – pomimo pozornego chaosu – ma swoją logikę i plan. Często sięga po alkohol, by zagłuszyć myśli o Izabeli. Wyobraża sobie, że urodził się w Paryżu – wtedy jego życie mogłoby wyglądać zupełnie inaczej. W końcu uświadamia sobie, że ostatnie dwa lata poświęcił na zdobycie uwagi Łęckiej, a wszystkie jego wysiłki były konieczne, tylko dlatego że jest kupcem, a ona arystokratką. Wokulski myśli o sprzedaży sklepu i przeprowadzce do Paryża. W kraju może go zatrzymać tylko jedna osoba.

II. Widziadło

Pewnego dnia odwiedza Wokulskiego profesor Geist. Uczony słyszał o Stachu – wie, że latał kiedyś balonem (i chciał z niego wyskoczyć), że jest zamożny i zna się na naukach przyrodniczych. Mówi też o swoich odkryciach i badaniach. Wspomina przy tym o braku pieniędzy na ich kontynuację. Wyznaje, że potrzebuje „majętnego desperata”. Profesor chce odkryć metal lżejszy od powietrza. Zaprasza Wokulskiego do swojej pracowni. Potem wychodzi i obiecuje wrócić za dwie godziny. Tymczasem służący Jumart informuje go, że profesor jest szaleńcem, choć istotnie kiedyś był wielkim chemikiem. Wraca Geist. Pokazuje Wokulskiemu kulkę z metalu, który jest dwa razy cięższy od platyny, i kulkę  ze szkła, cięższą od żelaza, oraz wyjątkowo lekki kawałek metalu. Po jego wyjściu Wokulski jest jak odurzony. Jumart proponuje mu zaś pokaz u profesora magnetyzmu, Palmieriego. Stach idzie na seans. Obserwuje, jak profesor hipnotyzuje zgromadzone tam osoby (są jakby uśpieni i wypełniają polecenia). Stwierdza, że wszystko jest kłamstwem i złudzeniem (wynalazki Geista, jego miłość, a nawet sama Izabela). Potem dostaje list od Rzeckiego z prośbą o pozyskanie informacji na temat Ludwika, męża Stawskiej. W tym celu  udaje się do baronowej i daje jej 4 tysiące rubli za odnalezienie mężczyzny. Wokulski przejmuje obowiązki Suzina, który wyjeżdża w interesach. Zastanawia się, co wybrać – pracę u Geista czy Izabelę. Odwiedza profesora, który zdobył pieniądze na badania dzięki sprzedaży materiału wybuchowego. Dostaje od niego kawałek metalu pięć razy lżejszego od wody, który umieszcza w złotym medalionie i nosi od tej pory na szyi. Potem czyta Mickiewicza, któremu zarzuca sentymentalne, wyidealizowane i zgubne poglądy na miłość, zmarnowanie mu życia. Rzuca książką, ale zaraz ją podnosi. Współczuje poecie nieszczęśliwej miłości. Postanawia zostać w Paryżu, a wtedy dostaje list od Zasławskiej. Prezesowa namawia go do powrotu i przeproszenia Łęckiej. Przypomina też o nagrobku dla stryja. Wokulski pakuje się i jedzie do Warszawy.

III. Człowiek szczęśliwy z miłości

Po powrocie dostaje znów list od prezesowej, która zaprasza go do siebie na wieś. Z kolei Suzin pisze z propozycją interesów w Moskwie. Wokulski jedzie do Zasławskiej. W pociągu spotyka barona Dalskiego, który niegdyś zabiegał o względy Łęckiej. Mężczyźni jadą w tym samym kierunku. Baron opowiada o swoich zaręczynach z wnuczką prezesowej, Eweliną Janocką. Wokulski czuje ulgę, że nie chodzi o Izabelę. Zastanawia się, czy w takim razie Łęcka mogłaby pokocha jego. W końcu dojeżdżają na miejsce. W oczekiwaniu na konie, rozmawiają o gościach Zasławskiej (bywa tu Starski, Ochocki, a także Łęcki z córką).

IV. Wiejskie rozrywki

Wokulski i baron jadą powozem. Po drodze spotykają pozostałych gości. Na miejscu okazuje się, że Zasławek to bardzo urokliwe miejsca – jest tu pałac, dużo zieleni. Atmosfera jest wesoła. Prezesowa przyjmuje wszystkich serdecznie. W rozmowie z Wokulskim dziwi się, że małżeństwu Janockiej z baronem. Mówi też, że nie zapisze wnuczce 20 tysięcy, które miała dostać po jej śmierci. Wokulski rozmawia z Ochockim, który informuje go o działalności charytatywnej Zasławskiej (wybudowała dom dla parobków, przytułek dla starców i ochronkę dla dzieci). W altance Starski wygładza swoje poglądy na temat małżeństwa (to zawierane jest z rozsądku, jest to ważna sprawa dla interesów, a nie poetyczny związek dwóch dusz). Wokulski przyznaje, że wziął ślub, by mieć pracę i nie umrzeć z głodu. Uważa przy tym, że małżeństwo dla pieniędzy to nieszczęście. Potem rozmawia z baronem o jego narzeczonej – nie wierzy w jej uczucie. Wkrótce też widzi, jak Ewelina flirtuje ze Starskim.

V. Pod jednym dachem

Do Zasławka przybywa Izabela. Jest tu ze względu na Starskiego, który jednak stracił w jej oczach. Prezesowa nie przepisała mu obiecanego majątku, a on sam stwierdził kiedyś, że nie ożeni się z panną bez pieniędzy – nie ma więc co liczyć na jego oświadczyny. Drugi konkurent, baron zaręczył się zaś z Eweliną. Tym samym zostaje jej tylko Wokulski, z którym chętnie zeswatałaby ją prezesowa, będąca pod jego wrażeniem. Łęcka zauważa też, że wszyscy wypowiadają się o nim w jak najlepszy sposób. Tymczasem on nawet nie wyszedł jej przywitać. Kiedy przyjechała, spacerował z panią Wąsowską, która zresztą zaczęła się nim interesować. Wokulski rozmawia z Eweliną. Wcześniej widział jej zbytnią bliskość ze Starskim. Dziewczyna mówi, że nie przeszkadza jej różnica wieku pomiędzy nią a baronem, bo ważniejsza jest wierność. Wyznaje, że ma słaby charakter. Sugeruje też, że małżeństwo wymaga od niej pewnej ofiary. Wokulski przekonuje się, że to związek dla pieniędzy. Potem rozmawia z Izabelą, która zachwala Paryż. Na co Wokulski podkreśla rolę ludzi pracy, którzy wspólnym wysiłkiem stworzyli  miasto. Łęcka przypisuje zasługi arystokracji, a jego uznaje za jej wroga. Arystokrację określa jako klasę wyższą i dobrą rasę. Potem dziękuje mu za kupno kamienicy w wyższej cenie od tej proponowanej przez baronową. Przez kolejne dni pada. Kiedy znów jest słonecznie, Felicja proponuje wyprawę na rydze.

VI. Lasy, ruiny i czary

Towarzystwo rusza do lasu. Wokulski obserwuje Ochockiego, który rozmawia z Izabelą. Podejrzewa, że młody naukowiec jest w niej zakochany. Opowiada też wszystkim, jak leciał balonem, czym najbardziej zajmuje właśnie niego. Potem zostaje sam z Izabelą. Rozmawiają o przyrodzie. Wokulski zgadza się ze zdaniem Ochockiego (przytoczonym przez Łęcką) – natura nie jest stworzona dla człowieka, wszystko żyje dla siebie. Ona zaś sądzi, że nad światem panuje człowiek. Potem wspomina zeszłoroczną majówkę, którą spędzała tu wraz z trzydziestoma innymi osobami. Na co Wokulski wyznaje, że rok temu przebywał w Bułgarii i myślał o niej. Pyta o pozwolenie – czy może myśleć na jej temat. Mówi także, że jeśli istnieje między nim zbyt duża różnica, to dłużej nie będzie starał się o jej względy i wyjedzie. Izabela zgadza się, ale niedosłownie, bo mówi tylko: Każdy człowiek ma prawo myśleć. Za chwilę chce wracać do domu. W kolejne dni spędzają jednak razem dużo czasu. Wokulski uznaje, że dla Łęckiej jest gotowy zrobić wszystko, nawet poświęcić życie. Pewnego dnia prosi proboszcza w Zasławiu o zgodę na wykucie napisu na kamieniu w ruinach zamku w związku z nagrobkiem dla stryja, który obiecał prezesowej. Ksiądz się zgadza i poleca mu rzemieślnika Węgiełka. Chłopak mieszka z matką w ogrodzie, ponieważ w pożarze stracił gospodarstwo z warsztatem. Stach obiecuje mu pracę w stolicy, jeśli dobrze sprawdzi się teraz. Węgiełek opowiada legendę o śpiącej królewnie. W związku z tym Wokulski pyta Izabelę, czy też się obudzi. Ona zaś mówi, że nie wie. Niepewna odpowiedź Łęckiej napełnia go jednak nadzieją – ostatecznie kobieta mu nie odmówiła. Jest więc wesoły i pogodny. Nazajutrz Izabela dostaje list i wyjeżdża do Warszawy. Przed wyjazdem Wokulski wyznaje jej miłość. Mówi, że w Paryżu stanął przed wyborem – praca wynalazcy i sława albo ona. Wybrał ją, wiedziony nadzieją, że kiedyś go pokocha. Nazajutrz Wokulski rozmawia w lesie z Wąsowską, która nazywa go marzycielem, średniowiecznym trubadurem i wiernym rycerzem, który kocha jedną kobietę. Przypomina mu, że jest wiek XIX i dzisiejsze kobiety są inne – nie pragną dramatycznych uczuć, ale przyjemności. Wokulski postanawia wyjechać. Zaprasza do siebie Ochockiego, któremu chce coś pokazać. Patrzy jeszcze na zrobiony przez Węgiełka napis i zabiera chłopaka ze sobą do miasta.

VII. Pamiętnik starego subiekta

Rzecki uważa rok 1879 pod względem politycznym za zły. Wspomina, że Krzeszowska oskarżyła o kradzież Stawską. Sam wciąż jest nią zachwycony i ciągle myśli o jej ślubie ze Stachem. Często odwiedza kobietę i jej matkę Misiewiczową. Pisze o wizycie Maruszewicza, który przyszedł do sklepu z propozycją kupna kamienicy za 90 tysięcy, chcąc zyskać przy tym prowizję od sprzedaży. Wspomina o krążących opiniach na temat Wokulskiego (zarzuca mu się brak równowagi umysłowej, szemrane biznesy itd.). Przywołuje też wizytę pewnego kupca, który ostrzega Stacha przed Suzinem. Wokulski dostaje informacje o Ludwiku Stawskim, które za namową Rzeckiego przekazuje Helenie (jej mąż widziany był w Nowym Jorku i Londynie). Otrzymuje list. Anonimowy nadawca oskarża Stawską o złe prowadzenie się i pisze o rzekomym romansie Stacha z kobietą (jego nocnych i dziennych odwiedzinach u niej itd. ). Rzeckiemu zarzuca zaś uwodzenie Heleny i okradanie Wokulskiego z dochodów z kamienicy. Radzi sprzedaż budynku. Ignacy wspomina też, jak dowiedział się od ajenta handlowego Szprota, że Wokulski sprzedaje swój sklep Żydom i że wciąż stara się o względy Łęckiej. Rzecki zarzuca mu kłamstwo i wzywa na pojedynek, do którego ostatecznie nie dochodzi.

VIII. Pamiętnik starego subiekta

Rzecki odwiedza Stawską i jej matkę. Sugeruje im, żeby nie przesiadywały zbyt często w oknie, co miały w zwyczaju (może to źle wyglądać). Misiewiczowa tłumaczy mu, że Helunia widzi kształty liter w oświetlonych oknach. Ignacy dowiaduje się też o propozycji pracy dla Stawskiej od Krzeszowskiej – kobieta pomaga jej w odświeżeniu i uporządkowaniu garderoby. Zabiera tam ze sobą Helunię, która podziwia lalki zmarłej córki baronowej. Podoba jej się szczególnie jedna. Potem Rzecki sprzedaje Stawskiej taką samą lalkę za trzy ruble, a zaniżoną cenę tłumaczy wyprzedażą towaru. Kilka dni później okazuje się, że Krzeszowska posądza Stawską o kradzież lalki. Kobieta traci pracę i reputację. Sytuację ratuje Wokulski – daje Stawskiej zatrudnienie i zaświadcza w sądzie, że lalka została kupiona w jego sklepie. Wirski znajduje dla niej nowe mieszkanie. Wcześniej Krzeszowska kupuje od Wokulskiego kamienicę za 100 tysięcy rubli i od razu podwyższa czynsze. Wypowiada też Stawskiej lokal.

Rozdział IX – Pamiętnik starego subiekta

Rzecki ma nadzieję na ślub Wokulskiego ze Stawską. Liczy też, że Stach wyrzeknie się Izabeli. Od radcy Węgrowicza Ignacy dowiaduje się, że Wokulski sprzedaje sklep Żydom. Po tej wiadomości śpi niespokojnie. Nazajutrz spotyka Szumana, który informuje go o 20 tysiącach rubli przepisanych mu przez Stacha. Mówi też o miłości Wokulskiego do Łęckiej – ten uwielbia ją, kocha, wręcz modli się do niej. Doktor przedstawia pannę jako kobietę bez duszy, dla której najważniejsze są pieniądze. Rzecki widzi ratunek w postaci małżeństwa ze Stawską. Szuman mówi też, że Wokulski nie dostał od księcia zaproszenia na bal, na którym ma być Łęcka. Potem Rzecki śledzi Wokulskiego i widzi, jak nocą patrzy w okna pałacu, gdzie odbywa się bal. Wcześniej otrzymał w końcu zaproszenie, ale podarł je ze złości. Ignacy postanawia, że jego ślub ze Stawską odbędzie się jeszcze tego roku. Udaje się w związku z tym do Misiewiczowej i mówi jej o swoich planach matrymonialnych. Dowiaduje się, że Helena kocha się w Wokulskim. Tymczasem baronowa prosi Stawską o wybaczenie w związku z oskarżeniem o kradzież. Ta obiecuje o wszystkim zapomnieć.

X. Damy i kobiety

W salonach Łęckich znów jest pełno gości. Izabela jest zachwycona. Zaczyna jednak zastanawiać się, czy za jej towarzyskie sukcesy nie odpowiada Wokulski, o którym zresztą wszyscy mówią. Niektóre damy marzą nawet o małżeństwie z nim. Pewnego dnia odwiedza ją Wąsowska z Ochockim. Rozmawiają o Wokulskim, którego Łęcka traktuje z góry. Izabela rozważa małżeństwo z nim. Stawia jednak pewne warunki (m.in. sprzedaż sklepu). Na co Wąsowska przytacza słowa prezesowej. Zasławska (która obecnie choruje) uważa, że Łęcka igra z Wokulskim i go nie rozumie. W tym czasie Wokulski bywa u Łęckich co kilka dni. Zwykle nie zastaje Izabeli. Jeśli zaś jest, to przyjmuje gości. To wszystko budzi w nim sporo wątpliwości. Ucieka więc w pracę. Często odwiedza też Stawską. W jej towarzystwie znajduje ukojenie, a w niej samej zobaczył przyjaciółkę. Dużo rozmawiają. Stawska z kolei ma kłopot z określeniem swoich uczuć do Wokulskiego. Uważa go za niezwykłego człowieka. Po pewnym czasie dochodzi jednak do wniosku, że nie potrafi go pokochać, choć jest jej bardzo bliski. Martwi się, że to on wyzna jej miłość. Tymczasem chodzą plotki o jej romansie z nim. Stawska dostaje anonimy, w których nazywają ją kochanką Wokulskiego.

XII. W jaki sposób zaczynają się otwierać oczy

Rzecki idzie do Szumana, który myśli nad powierzeniem Szlangbaumowi swojego kapitału. Mówi o potrzebie pieniądza, któremu przypisuje wielkie znaczenie, a tym samym pokazuje zmianę swoich poglądów. Wokulskiego nazywa zaś nieuleczonym marzycielem, zmierzającym do ruiny materialnej i moralnej. Wspomina też o Ochockim jako zmarnowanym talencie, a przyczyny tego dopatruje się w jego arystokratycznym pochodzeniu. Do Warszawy przyjeżdża znany skrzypek Molinari, którym zachwyca się Łęcka. Odmiennego zdania jest Wokulski, który słyszał jego grę w Paryżu. Łęcka prosi go w liście o pomoc w spotkaniu z muzykiem i organizacji jego występu w ochronce ciotki. Stach zaczyna działać. W końcu jednak słyszy, jak służba w hotelu wypowiada się o skrzypu jako o bawidamku, i rezygnuje z całego przedsięwzięcia. Przez chwilę czuje żal do Izabeli, że tak bardzo interesuje się kimś takim miernym i płytkim. Potem zastaje u siebie Węgiełka, który chce wracać do Zasławka i żenić się z Marianną (wcześniej Wokulski posłał ją do magdalenek). Obiecuje dać dziewczynie 500 rubli posagu. Pod koniec marca Stach uczestniczy w koncercie Molinariego. Skrzypek nie wywiera na nim dobrego wrażenia. Za to Łęcka jest nim oczarowana, wręcz odurzona. Jest tam też Wąsowska, która mówi Ochockiemu, że pomoże Stachowi w zdobyciu Łęckiej. Ten zaś wyznaje, że Izabela w ostatnim czasie wydaje mu się płytka, pospolita. Po koncercie Wokulski jest przygnębiony. Nie może spać. Myśli o śmierci. Potem często odwiedza Stawską. Pewnego dnia spotyka Wąsowską. Ta wspomina, że już od wielu dni nie był u Łęckiej. Mówi mu też, że zachowanie Izabeli w stosunku do skrzypka było objawem zazdrości o Stawską. Wokulski jest poruszony. Od razu biegnie do Łęckich. Prosi pannę o przebaczenie. Daje jej medalion z metalem od Geista jako coś najcenniejszego na świecie, który ona przyjmuje. Potem wraca do sklepu i oświadcza Rzeckiemu, że jest narzeczonym Łęckiej. Ignacy nawet mu nie gratuluje. Mówi za to o liście od Mraczewskiego, który informuje, że Ludwik Stawski żyje i mieszka w Algierze pod zmienionym nazwiskiem. Tymczasem Wąsowska odwiedza Izabelę i dowiaduje się o zaręczynach. Łęcka przedstawia Wokulskiego jako męża idealnego – jest bogaty i ma dobre serce.

XII. Pogodzeni małżonkowie

Baronowa zmienia styl życia. Łagodnieje i nagle staje się zdecydowanie milsza dla innych. Ma przeczucie, że niebawem do domu wróci baron. Wkrótce zresztą Krzeszowski istotnie się zjawia – jedynie z walizką i parasolem, za to w eleganckim ubraniu. Baron ma za złe żonie procesowanie się o kradzież lalki i pisanie anonimowych listów. Baronowa zaś wypomina mu 30 tysięcy długu. Między małżonkami dochodzi jednak do zgody. Wkrótce Krzeszowska spłaca po cichu długi męża, a on ożywia dom kolejnymi wizytami gości. W lipcu sklep Wokulskiego miał przejąć Henryk Szlangbaum. Rzecki regulował więc na szybko wszystkie rachunki. W związku z tym udaje się do Krzeszowskiego. Wówczas wychodzą na jaw oszustwa Maruszewicza – zawłaszczył sobie 200 rubli przy sprzedaży klaczy i sfałszował podpis barona na wekslu. Kilka dni później Maruszewicz pojawia się u Wokulskiego – szantażuje go samobójstwem w przypadku ujawnienia prawdy. Stach rwie kompromitujące go dokumenty.

XIII. Tempus fugit, aeternitas manet (z łac. Czas ucieka, wieczność trwa)

Wokulski od chwili zaręczyn z Łęcką czuje wyjątkową potrzebę czynienia dobra. Pieniądze daje więc swoim byłym subiektom, parobkom, furmanom itd. Wyprawia huczne wesele Węgiełkowi. Troszczy się o przyszłość Stawskiej. Robi prezent Wysockiemu z okazji chrztu córki o imieniu Izabela. Umiera Zasławska. Wokulski nie uczestniczy jednak w jej pogrzebie w obawie o kilkudniowe rozstanie z Łęcką. Jedzie za to z Łęckimi i Starskim do Krakowa – Tomasz i Izabela mają odwiedzić chorą ciotkę Hortensję. Podczas podróży Izabela z Kaziem rozmawiają po angielsku, czemu przysłuchuje się Wokulski. Początkowo zastanawia się, czy nie przyznać się do znajomości języka. Mówią o nim, ale największym ciosem dla Stacha jest informacja o zgubieniu medalionu z blaszką od Geista. Ma wrażenie, że traci przytomność. Wreszcie też myśli, że został ocalony. Prosi konduktora, żeby wziął jakąkolwiek kartkę i przekazał mu ją jako fikcyjny telegram z Warszawy. Wokulski udaje, że dowiedział się właśnie o ogromnym spodziewanym zysku i musi wracać. Rzuca Izabeli kilka angielskich słów na pożegnanie i wysiada w Skierniewicach. Na pociąg ma czekać pięć godzin. Idzie więc wzdłuż torów. Błądzi. Wyrzuca sobie romantyczne uczucia, a Łęcką uznaje za płytką egoistkę i materialistkę. Chce o niej zapomnieć. Planuje pracować u Geista. W końcu próbuje popełnić samobójstwo – kładzie się na torach, skąd wyciąga go dróżnik, brat Wysokiego. Radzi mu, żeby następnym razem nie ratował samobójcy.

XIV. Pamiętnik starego subiekta

Rzecki pisze o sytuacji politycznej. Przypuszcza, że może wybuchnąć wojna. Narzeka na swoje samopoczucie i zmęczenie. Nie umie się odnaleźć w sklepie należącym teraz do Szlangbauma. Narzeka na jego rządy. Chciałby wyjechać z Warszawy pierwszy raz od wielu lat. Wirski wyrabia mu paszport i kupuje kufer podróżny. Pisze, że ludzie obgadują Wokulskiego. Nazywają go marzycielem i romantykiem. Martwi się jego nagłym powrotem i złym stanem. Wokulski nie zdradził mu prawdy – powiedział, że dostał niespodziewaną wiadomość od Suzina i ma wyjechać do Moskwy w interesach. Szuman z kolei uważa, że przyczyną wszystkiego jest zerwanie zaręczyn z Łęcką. Ignacy wspomina, że do Warszawy przyjechał Mraczewski. Pomagał w Częstochowie Stawskiej przy urządzaniu sklepu. Przyznaje, że zakochał się w niej, ale ona odrzuciła jego względy. Potwierdza wersję Szumana o zerwanych zaręczynach Wokulskiego. Rzecki kupuje bilet do Krakowa, ale przy trzecim dzwonku wyskakuje z pociągu. Nie może rozstać się z Warszawą.

XV. Dusza w letargu

Wokulski przypomina sobie swój powrót do Warszawy. Od tamtego momentu znajduje się w letargu. Ciągle śpi. Stracił poczucie czasu. Myśli o śmierci. Wyznaje Szumanowi, że chciałby zapaść się pod ziemię, tak głęboko jak studnia w zamku zasławskim. Wkrótce dostrzega w sobie pewną zmianę. Z apatii rodzi się w nim ból, którego pragnie się pozbyć. Wokulski liczy (mnoży i sprawdza) i czyta („Don Kichota”, „Robinsona Kruzoe”, „Różę z Tannenbergu” itd.) Z opóźnieniem otwiera list od baronowej z Paryża z informacją o śmierci Ludwika Stawskiego. Zwleka jednak z powiadomieniem wdowy. Odwiedza go Szlangbaum z propozycją zastawienia 120 tysięcy rubli na procent, ale jej nie przyjmuje. Rezygnuje też ze spółki do handlu ze Wschodem, choć kolejne osoby namawiają go do pozostania. Spółkę przejmuje Szlangbaum. Z przedsięwzięcia wycofuje się książę. Wokulski pokazuje Rzeckiemu list o śmierci Ludwika. Ignacy znów przekonuje go więc do małżeństwa, ale ten odmawia i twierdzi, że jest obecnie tylko ruiną. Czuje obojętność i ma wrażenie, że widzi swój pogrzeb. Pewnego dnia odwiedza go Węgiełek. Mówi, że kiedy zobaczył jednego z dawnych klientów żony, to coś się w nim zmieniło. Okazuje się zresztą, że był to Starski, a spotkanie miało miejsce podczas wizyty w Zasławiu. Węgiełek wyznaje, że czuje niechęć do żony, choć przecież znał jej przeszłość. Tydzień później pojawia się Ochocki. Opowiada o Starskim, który chce wytoczyć w imieniu rodziny proces o unieważnienie testamentu Zasławskiej – prezesowa zapisała cały majątek na cele dobroczynne. Mówi o rozwodzie barona z Eweliną i jego pojedynku ze Starskim, który potem uciekł za granicę. Wokulski proponuje Ochockiemu wyjazd do Paryża, do pracowni Geista. Jego wizyta pobudza go zresztą do życia. Chce wrócić do badań. Kupuje wagę, narzędzia, probówki. Robi doświadczenia. Jednego dnia jedzie do Łazienek, gdzie przypomina mu się Łęcka. Rzecki odwiedza go rzadko, ale jest bardzo zmartwiony jego stanem. Wokulski dostaje list od Wąsowskiej z prośbą o spotkanie. Kobieta zarzuca mu niewłaściwe traktowanie Łęckich – Izabelę naraził na plotki, a jej ojca na chorobę. Potem rozmawiają o rozwodzie barona Dalskiego. Kobieta broni Eweliny, którą baron miał – według niej – za niewolnicę. Przyznaje, że ta flirtowała ze Starskim, ale nie był to żaden romans. Wyszła zresztą za barona dla pieniędzy. Wokulski mówi, że rozwód był prawem barona, bo żona go oszukała. Wąsowska broni też Izabeli i daje znać, że wie o podsłuchanej rozmowie. Mówi o jej uczuciu do niego i tęsknocie. Wokulski wyznaje zaś, że Łęcka to kobieta innego gatunku, co nareszcie zrozumiał. W pewnym momencie zaczyna flirtować z Wąsowską. Myśli potem o niej podczas spaceru w Łazienkach. Przy następnym spotkaniu kobieta daje mu do przeczytania swój list od Łęckiej, która pisze o nudzie, zniechęceniu. Stach przyznaje, że pogardzą nią i wciąż kocha. List oddaje Wąsowskiej. Zdaje sobie sprawę, że był dla Łęckiej błaznem i parawanem dla adoratorów, a jej postępowanie określa jako duchową prostytucję z pozorami cnoty. Wokulski udaje się do Rzeckiego, któremu mówi, że wyjeżdża do Moskwy. Kilka dni później rozchodzi się wieść, że sprzedał tanio wszystkie swoje ruchomości Szlangbaumowi. Po czym nagle wyjechał.

XVI. Pamiętnik starego subiekta

Rzecki pisze o śmierci Ludwika Napoleona, narastającej wrogości do Żydów w mieście, a także o złym samopoczuciu, zmęczeniu, bólu. Wspomina, że Wokulski wyjechał do Moskwy, a Mraczewski oświadczył się Stawskiej i został przyjęty.

XVII. ...?...

Rzecki czuje się coraz gorzej. Nie ma też zbyt wielu zajęć z uwagi na przejęcie sklepu przez Szlangbauma. Myśli o Wokulskim. Pewnego dnia przychodzą do niego Szprot i Węgrowicz. Mówią, że Stach zbankrutował, stąd jego ucieczka z miasta. Pojawia się Szuman i potwierdza plotki o bankructwie. Mówi, że Wokulski nigdy nie myślał przytomnie. Nazywa go półgłówkiem i polskim romantykiem. Potem przynosi też wieści o jego pobycie w Indiach, Chinach, Japonii, Ameryce. Rzeckiego odwiedza Ochocki, który informuje go o śmierci Łęckiego (umarł na apopleksję, kiedy dowiedział, że marszałek zerwał zaręczyny z Izabelą, która już jako narzeczona jeździła z pewnym inżynierem do ruin zasławskiego zamku, by podobno myśleć tam o Wokulskim). Ochocki ma zaś zamiar wyjechać do Petersburga, by pilnować testamentu Zasławskiej, który chce obalić rodzina. Jakiś czas później Szuman przynosi Ignacemu informacje, że Wokulski był widziany w Zasławku. Ktoś inny miał go z kolei spotkać w Dąbrowie. Podobno Szlangbaum wyznaczył nagrodę za wieści o Stachu. Następnie Rzecki udaje się do rejenta, gdzie zapoznaje się z testamentem Wokulskiego (spisał go przed wyjazdem do Moskwy). Zapisał pieniądze Ochockiemu, Rzeckiemu, Stawskiej, Węgiełkowi, Wysockiemu. Rzecki jest zaniepokojony. Obawia się, że Wokulski myślał o śmierci. Dowiaduje się od Szumana o jego próbie samobójczej w Skierniewicach. Wkrótce dostaje też list od Węgiełka, który donosi, że jego matka widziała Wokulskiego w drodze do zamku, a potem usłyszała wybuch. Węgiełek długo i bezskutecznie szukał jego ciała w gruzach, ale niczego nie znalazł, co zresztą bardzo go ucieszyło. Na miejscu postawił więc krzyż z napisem Non omnis moriar („Nie wszystek umrę”). Rzecki idzie do sklepu Szlangbauma, by zmienić wystawę. Na miejscu nakręcił wszystkie zabawki, a potem przyglądał im się ze smutkiem i snuł refleksje o ludziach podobnych mechanicznym marionetkom. Te chwile przerywa mu pojawienie się Izydora, nasłanego przez Szlangbauma – mężczyzna miał sprawdzić, czy Rzecki niczego nie kradnie. Ignacy jest wzburzony. Pisze do Stawskiej z propozycją spółki i do Lisieckiego z ofertą pracy w jego sklepie. Nagle upada mu na podłogę pióro. Czuje silny ból w klatce piersiowej. Kładzie się, a przed oczami widzi całe swoje życie. W końcu ogarnia go ciemność i umiera. Jego ciało znajduje służący Kazimierz, który przyszedł z obiadem. Na miejscu pojawia się Szlangbaum i Szuman z Ochockim (od niego doktor dowiedział się, że Łęcka wyjechała za granicę, gdzie ma wstąpić do klasztoru), a także Maruszewicz, Szprot i Węgrowicz. Szuman stwierdza, że Rzecki to ostatni romantyk (Ostatni to romantyk!... Jak oni się wynoszą... Jak oni się wynoszą...). Wtedy Ochocki widzi list od Węgiełka wysuwający się z kieszeni zmarłego. Czyta napisane wielkimi literami wyrazy: Non omnis moriar. Mówi sam do siebie: „Masz rację”.

Komentarze